Romina, 30 lat, z Rzymu i Berlina. Do Warszawy przyjechała zeszłego lata. Miasto zauroczyło ją tak bardzo, że postanowiła się tu przenieść. Uwielbia dzikość Wisły, starą Pragę, Veturilo, polską letnią aurę i kluski z truskawkami. Nie lubi polskich chłopaków. Opowiedziała mi czym jest dla niej wakacyjna Warszawa.
Przede wszystkim Warszawa latem i Warszawa zimą to dwa różne światy. Wszystkim znajomym, którzy chcą mnie odwiedzić mówię: ale tylko między majem a wrześniem, bo wtedy zakochacie się w tym mieście.
Uwielbiam warszawskie letnie ogródki. Byłam chyba we wszystkich tych najbardziej oryginalnych i nietypowych. Niektóre wyglądały jak z innego świata, widać, że właściciele dali się ponieść wyobraźni. Takie baśniowe, poukrywane oazy w samym środku metropolii. Nie widziałam tego w żadnym innym, europejskim mieście.
Uwielbiam letnie polskie potrawy. Wielkim zaskoczeniem był dla mnie chłodnik, bo dla Włochów kefir jest raczej nie do zaakceptowania – dla nich to po prostu skisłe mleko. Tymczasem chłodnik to poezja smaku, latem jem go na śniadanie, obiad i kolację. Podobnie kluski z truskawkami – wszyscy Włosi wyklną mnie gdy to przeczytają, bo dla nas nie do pomyślenia jest połączenie słonego makaronu z owocami i cukrem. To coś jak dla was jedzenie pocukrzonych ziemniaków. Latem objadam się także leśnymi jagodami i grzybami, które można kupić na bazarkach. We Włoszech i w Niemczech kosztują krocie.
Wisła – to fascynujące mieć w środku miasta dziką rzekę. Europejskie rzeki są zabetonowane, wokół Wisły natomiast rozkwita naturalna przyroda. Często latem robimy nad Wisłą całonocne ogniska ze znajomymi, czujemy się wtedy niczym na pikniku na wsi ale wystarczy spojrzeć w górę na pięknie oświetlone mosty, żeby poczuć się jak w europejskiej stolicy. To cudowny misz – masz możliwy tylko tutaj.
Praga – ilekroć chcę odetchnąć jadę na drugą stronę Wisły. Ludzie w Warszawie są bardzo zestresowani, zapracowani, często nieuprzejmi, burkliwi. Na Pradze, szczególnie Pradze Północ czas wolniej płynie. Lubię włóczyć się tam latem i odkrywać nowe miejsca i knajpki. Wchodzisz i od razu zaprzyjaźniasz się z właścicielami, poznajesz stałych bywalców. Chaos architektoniczny i róznorodny przekrój mieszkańców sprawia, że Praga wydaje się nieadekwatna – zupełnie jak człowiek we współczesnym świecie. Slumsy sąsiadują z luksusowymi apartamentowcami ale każdy czuje się tam u siebie. Trochę jak w Berlinie.
Zakaz picia alkoholu w plenerze to kiepski pomysł. Nie każdy ma ochotę płacić za piwo 12 złotych, podczas gdy w sklepie można kupić to samo za 3. Tam, skąd pochodzę ludzie lubią organizować sobie w parku pikniki z winem lub wypić piwo na ławce na bulwarze w gorący dzień. U was dostałam za to mandat, gdy pierwszy raz przyjechałam do Warszawy. W wielu osiedlowych sklepikach wiszą tabliczki: Zakaz picia piwa w obrębie sklepu. Dowiedziałam się, że to dlatego, że panowie często kupowali sobie po browarze i rozkręcali przed sklepem imprezę, odstraszając klientów. Tymczasem w Berlinie przed całodobowymi sklepami z alkoholem właściciele wystawiają ławy i stoliki. O każdej porze dnia i nocy siedzą tam grupki znajomych – młodych, starych, piją piwo, spokojnie rozmawiają, spędzają ze sobą czas. Ale podejrzewam, że w Polsce by to nie przeszło. Zbyt wielu polskich facetów nie zna umiaru w piciu, a potem niestety często się awanturują.
Rowery miejskie – latem poruszam się tylko nimi, choć transport publiczny w Warszawie także jest na świetnym poziomie. Moi włoscy przyjaciele nie mogli uwierzyć, że Veturilo jest tak tanie i stacje są praktycznie wszędzie. We Włoszech rowery miejskie słabo funkcjonują – zaraz je kradną, a w niektórych miastach, żeby z nich skorzystać na dzień dobry trzeba zapłacić nawet 20 euro. Widać, że Polacy doceniają Veturilo i dbają o nie i to mi się bardzo podoba.
Letnia pogoda – nie rozumiem skąd narzekanie, latem pogoda w Polsce jest wspaniała. Nigdy nie jest zbyt gorąco, zbyt wilgotno. Nawet gdy zdarzy się upalny dzień, wieczór zawsze przynosi ochłodzenie. I nigdy nie jest tak, żeby upał ciągnął się w nieskończoność, tygodniami – zazwyczaj jest to kilka dni. Wasza średnia, letnia temperatura jest idealna. We Włoszech latem wszyscy muszą uciekać nad morze, żeby przetrwać, bo w mieście nie daje się wytrzymać – maksymalne temperatury utrzymują się całymi tygodniami, w dzień i w nocy, zero wiatru, a w powietrzu jest zawsze dużo wilgoci więc w minutę po wyjściu z domu włosy przyklejają się do czaszki, a ubrania do ciała. Latem, we Włoszech dobieram je nie pod kątem mody, a tylko upewniam się, czy na materiale nie będzie widać plam potu. W Polsce lato macie naprawdę cudowne.
Praktycznie przez całą jesień i zimę siedzę zamknięta w domu, a wraz z nastaniem wiosny i lata mogę w końcu wyjść i odkrywać miasto. Uwielbiam warszawską różnorodność – tu każda dzielnica jest z innej bajki. W każdej znajduję inny rodzaj architektury, kompletnie odmiennych ludzi, których różni nawet sposób spędzania wolnego czasu. Praga Południe to dla mnie wycieczki rowerowe i kolorowa Saska Kępa, Praga Północ to odkrywanie magicznych zakątków i spontaniczne przyjaźnie, Ochota to urokliwe kamienice i małe warsztaty rzemieślnicze, Żoliborz to zieleń i rzeka. Uwielbiam też Plac Zbawiciela, na którym czuję się jakbym wróciła do Rzymu. W weekendy natomiast spędzam czas na Nocnym Markecie, który z kolei jest bardzo berliński – ma niepowtarzalny, niezobowiązujący klimat i można tam naprawdę świetnie zjeść – mówię to jako Włoszka, a dla nas kuchnia to sacrum!
Anna Molkowicz